Mikołaj (2 lata 8 miesięcy) zrobił wczoraj ciasto jogurtowe z przepisu znalezionego w książce „W Paryżu dzieci nie grymaszą”. Przepis przekazuję dalej w myśl zasady „prawdziwi mężczyźni nie robią backupów, robi to za nich internet”, licząc że dzięki temu nie zgubię instrukcji robienia tego smacznego ciacha 🙂
Składniki:
- 2 kubeczki jogurtu po 150g [istotna jest wielkość kubeczka!]
- 2 jajka
- 2 „jogurtowe” kubeczki cukru [my dosypaliśmy tylko jeden, wystarczyło. W kolejnym podejściu spróbujemy 1,5 kubeczka]
- 1 łyżeczka wanilii [z braku tejże, wykorzystaliśmy torebkę cukru waniliowego, wliczając ją do cukru z linijki powyżej
- niepełny kubeczek oleju roślinnego [użyliśmy 3/4 kubeczka oliwy]
- 4 kubeczki mąki
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia [sypnąłem kopiastą]
- opcjonalnie kwaśna śmietana [zignorowaliśmy]
Do dużej miski Mikołaj wlał, a następnie wymieszał: jogurt, jajka, cukier, wanilię i olej.
Do drugiej miski wsypał mąkę i proszek do pieczenia. Wymieszałem ja 🙂
Wsypaliśmy zawartość „mącznej” miski do miski „mokrej” i znów mieszaliśmy – wg. instrukcji miało być ostrożnie i nie za długo. Według opisu, można też wsypać dwa kubeczki zamrożonych owoców, kubeczek czekoladowego groszku (bueee!) lub inne dodatki tego typu.
Całość przerzuciliśmy do nasmarowanej tłuszczem roślinnym tortownicy o średnicy 25cm lub podłużnej foremki do pieczenia [z braku lepszego rozwiązania, wykorzystaliśmy naczynie żaroodporne posmarowane oliwą] i włożyć na 35 minut do piekarnika nagrzanego do 200 stopni. Jeśli po 35 minutach patyczek, którym nakłujecie ciasto, będzie wilgotny [nie był], można przedłużyć czas pieczenia o 5 minut.
Ciasto – palce lizać. Mikołaj zjadł dwie dokładki i chciał trzecią.
Uwagi na przyszłość: kupić foremkę z prawdziwego zdarzenia, do nawilżenia jej brzegów użyć masła roślinnego zamiast oliwy (spłynęła).