Teoretyczny kurs pilotażu samolotów ppl(a) odmładza. Przynajmniej – mentalnie. Przez pierwsze godziny znów czułem się jak na studiach (przegląd prawa lotniczego), kolejne (zasady lotu) – cofnęły mnie do czasów podstawówki i podstaw fizyki z aerodynamiką.
Z prawnego punktu widzenia, najważniejszymi dokumentami które warto przeczytać, są dwa rozporządzenia (będące de-facto tłumaczeniami materiałów międzynarodowych – i bardzo dobrze!). Dla zainteresowanych – linki: techniczne przepisy ruchu lotniczego i zasady działania służb ruchu lotniczego. Co prawda oba uchylone kilka miesięcy temu, ale ich zawartość wciąż obowiązuje. W sumie… istotnych dokumentów, prezentacji itp pewnie się nagromadzi przez całe szkolenie tyle, że warto je zgromadzić na jednej stronie. Dlatego po prawej pokazała się zakładka Materiały dla pilotów, w której znajdą się najciekawsze (a czasem nudne, lecz przydatne) materiały i odnośniki.
Ale wracając do tematu; z istotnych rzeczy warto wspomnieć, że dzięki konwencji chicagowskiej (1944, tworzy ICAO), możemy latać własnymi samolotami praktycznie po całym świecie. Gorsza sprawa jest taka, że bez amerykańskiej licencji nie polatamy samolotem zarejestrowanym w USA – nawet nad terytorium Polski. Konwersja z polskiej na FAAową jest dość prosta, w drugą stronę czasem są rzucane pod nogi kłody.
Latać możemy prawie wszędzie – z tym, że słowo prawie jest tu słowem kluczowym. Ze względu na rozmaite potrzeby, fragmenty przestrzeni powietrznej nad Polską zostały wydzielone. I tak – mamy strefy D(angerous), R(estricted) i P(rohibited). Są zwykle zaznaczone na mapach, a oznaczają, że przed lotem warto się upewnić, czy nas nie zestrzelą podczas ćwiczeń wojskowych na poligonie w Zielonce, czy nie wyślą po nas F-16 (okolice reaktora w Świerku), ewentualnie – czy nie przestraszymy sarenek biegających po Puszczy Kampinoskiej.
Jakby tego było mało, poszczególne fragmenty przestrzeni powietrznej mogą być rezerwowane do rozmaitych celów – na przykład dla szybowników, skoczków spadochronowych czy też lotnictwa wojskowego. Dlatego przed każdym wylotem trzeba sprawdzić aktualny stan przestrzeni powietrznej, żeby nie wpakować się w nisko przelatujące Iskry.
Dalej – część przestrzeni powietrznej (tzw klasa G) jest otwarta dla wszystkich (prawie!) bez wyjątków – możemy sobie (tylko teoretycznie!) latać, zwiedzać i się dobrze bawić. Czasem wlatujemy w strefę C(ontrolled) – tego nie wolno nam zrobić bez wcześniejszego złożenia planu lotu, uzyskania radiowej zgody na wlot od jednostki zarządzającej i uruchomionego sprawnego transpondera pokazującego kontrolerowi naszą aktualną wysokość. Są też oczywiście strefy ruchu lotniskowego, czasowo zarezerwowane, dolotowe do czasowo zarezerwowanych… Bez mapy i aktualnych informacji może być ciężko. Na szczęście często dostaniemy radiową informację, że właśnie się pakujemy w czyjś rejon – ale nie można liczyć, że zawsze takie ostrzeżenie dostaniemy.
Drugi element zajęć (Zasady lotu) ma nam wyjaśnić, dlaczego właściwie samolot lata. W sumie jest to powrót do fizyki z ostatnich lat podstawówki (gimnazjum?!) – wzory na siłę, przyspieszenie, moment, sposoby obliczania ciśnienia statycznego, dynamicznego i całkowitego. Kąty natarcia, środek ciężkości, wytwarzanie siły nośnej, opór indukowany i biegunowa. Fajne, nie? 🙂 Ale i tu jest parę ciekawostek – wreszcie się dowiedziałem, do czego tak naprawdę służą winglety – to takie zagięte końcówki skrzydła. Byłem przekonany, że ich jedyną funkcją jest redukcja turbulencji na końcówkach skrzydeł – a tu się okazuje, że wykorzystuje się je też do wygenerowania dodatkowej siły nośnej i pchającej. Fajne, nie? Szkoda tylko, że Cessna to taki grzmot, że jej nawet winglety nie pomogą. No cóż, przynajmniej niezawodna.
W kolejny weekend – początek nawigacji. Może być ciekawie…
Cessna to może i grzmot, ale za to sama lata co pozwala pomału przyzwyczajać się do zwracania uwagi na wszystko na co powinno się uwagę zwracać podczas poruszania się w 3D.
To prawda – bardzo się cieszę, że właśnie na tym się będę uczył. Zwłaszcza, że potem można je praktycznie wszędzie pożyczyć.
A Ty już prawie w chmurach 😉 Good Luck(y) !